Weekend majowy spędziliśmy w Karpaczu. Choć pogoda nie zapowiadała się dobrze – w piątek pół dnia padało, od południa się rozjaśniło i kolejne dni były słoneczne.
Podróż minęła nam szybko i choć nieco inaczej sobie to wyobrażałam było bardzo pozytywnie. Miałam nadzieję, że uda się przenieść śpiącego Krzysia do auta. Wyjeżdżaliśmy o godz. 5 rano, a Mały jakby coś przeczuwał już o 3:20 zaczął się kręcić, wiercić w łóżku. W efekcie o 4 kiedy zadzwonił mi budzik, On także się obudził i zasnął w samochodzie ok. 6:30. Po godzinie 9 byliśmy już na miejscu. W pensjonacie, w którym się zatrzymaliśmy właściciel miał koparki, więc oczywiście wzbudziły one zainteresowanie Krzysia. Szybko się rozpakowaliśmy i ruszyliśmy na miasto. Przeszliśmy się trochę deptakiem jednak tak mocno się rozpadało, że odpuściliśmy dalsze spacerowanie. Po południu się rozpogodziło, więc znów wybraliśmy się na deptak. W związku z tym, że był to 1 maja odbywał się tam jakiś pokaz militari. Czołgi i inne wozy wojskowe oczywiście spodobały się Małemu. W drodze powrotnej uraczyliśmy się goframi, Krzysiu wybrał sobie drewniany pociąg z klockami, a wieczorem urządziliśmy sobie grilla.
W sobotę pogoda była piękna i słoneczna. Do południa wybraliśmy się na wyciąg. Chcieliśmy wjechać na Kopę, jednak kilometrowa kolejka ludzi, którzy czekali żeby także wjechać odstraszyła nas. Kolejny wyciąg był niżej i prowadził do Białego Jaru. Tam ludzi nie było aż tyle, więc skorzystaliśmy i zjechaliśmy wyciągiem w dół. Krzysiu miał ogromną frajdę. A ja obawiałam się, że będzie się bał! Nic z tych rzeczy. Na dole kilka fotek z dinozaurami i ruszamy dalej. Pojechaliśmy do Hotelu Gołębiewskiego na desery lodowe. W Hotelu jest świetne duże akwarium z różnymi wielkimi rybami. Napatrzeć się nie mogliśmy. Krzysiu wybrał deser pajacyk, a ja bombę kaloryczną – deser lodowy czekoladowo-bananowy. Później poszliśmy na tor saneczkowy na Kolorową. Krzysiu zjechał z tatą i oczywiście chciałby tak zjeżdżać jeszcze raz i jeszcze… Zdjęć brak, bo wtedy nagrywałam na kamerę, podobnie zresztą jak podczas zjazdu na wyciągu.
Po popołudniowej drzemce Krzysia postanowiliśmy zabrać go do Interaktywnego Muzeum Klocków Lego. W Karpaczu jest też Interaktywna Wystawa Klocków Lego, my wybraliśmy muzeum, ale myślę, że na wystawie jest podobnie. Na to Muzeum poświęcę kolejny wpis, bo zdjęć jest dużo, akurat te poniżej słabej jakości, bo z telefonu. Krzyś najchętniej by stamtąd nie wychodził. Następnie zahaczyliśmy o bardzo fajny plac zabaw dla dzieci. Szkoda, że u nas w mieście nie ma takich dużych placów zabaw.
W niedzielę do południa wyruszyliśmy na tamę, a później na skocznię. Ostatnie zakupy – pamiątki dla najbliższych, m.in. torebka dla siostry. A po obiadku i drzemce Krzysia wyjechaliśmy do domu. W drodze powrotnej Krzysiu nie spał. Śpiewaliśmy piosenki, wygłupialiśmy się i czytaliśmy książkę. Podróż udana.
A jak Wam minął weekend majowy? W domku czy na wyjazdach? Pogoda dopisała czy nie bardzo?