Matka czyta…

Matka czyta…

nie tylko bajki dziecka. Zaczęło się od Greya – to wtedy powróciłam do świata książek.

Znalazłam na nie czas, a raczej sposób. Podczytuję książki w wersji elektronicznej – w plikach pdf. Najczęściej na komputerze, jednak czasami też na tablecie, a nawet na smartfonie! Wiem, wiem… moje oczy na tym cierpią, ale czasami jak coś wciągnie to i wieczorem w łóżku z telefonu czytam.

Pisałam kiedyś, że przerobiłam w ten sposób Greya i Crossa. Później zaczęłam się zastanawiać co jeszcze przeczytać? Tak trafiłam na blog Zapiski Odurzonej Książkami. Przeczytałam listę książek i wpadł mi w oko tytuł „Coś do stracenia” i „Coś do ukrycia” Cora Carmack. Choć recenzję przeczytałam (klik) nie zraziłam się i postanowiłam przeczytać pierwszą część książki. Uważam, że druga część (klik) jest rzeczywiście lepsza. Pewnie większość uzna, że to książki dla nastolatek. A może gdzieś w środku siedzi we mnie jeszcze nastolatka…? Czasami lubię taką odskocznię i tego typu książki o młodzieńczych miłościach. Wiele razy czytając je śmieję się w duchu, że takie absurdalne rzeczy, że takie przewidywalne sytuacje i takie głupkowate zachowania są w nich przedstawiane, ale czytam dalej. Pewnie jeszcze nie jedną tego typu książkę przeczytam i nie jeden film z cyklu cofnij się do podstawówki jak Ci się to podoba”* obejrzę.

To tak jak z tymi głupkowatymi programami typu „Dlaczego ja?”, „Trudne sprawy”, „Szpital”, „Szkoła”… długo by wymieniać resztę. O matko! Im dłużej myślę, okazuje się, że znam chyba wszystkie te tytuły i każdy oglądałam przynajmniej raz! Rozmnożyły się one w zastraszającym tempie, a co jeden to głupszy. Opanowały wiele stacji telewizyjnych. I choć mogłabym tu krytykować je w nieskończoność za bzdurne sytuacje wyssane z palca, za beznadziejną grę aktorów itd. to przyznać też się muszę, że mimo to oglądam! Tak! Jak już przelatuję przez kanały i nic ciekawszego nie ma, to oglądam. A jak już zacznę jakiś odcinek to się wkręcam i oglądam do końca, tak „z ciekawości”… Też tak macie? Czy tylko ja jestem tak podatna na te bzdury?

* A to są autentycznie słowa mojego Męża, po tym jak ostatnio zaproponowałam mu obejrzenie jednego filmu, który mi się spodobał, ale o tym innym razem.