Wspomnienia – mój malutki Krzysiu

Wspomnienia – mój malutki Krzysiu
Wspomnienia – Dzisiaj cofam się w czasie. Zakładając ten blog, nie przesądzałam o czym będzie, nie wiedziałam jak długo go będę prowadziła…

Założyłam go kiedy Krzysiu miał pół roku. Nie wstawiałam ani zdjęć swoich ani Krzysia. Kiedy już się pojawiły jakieś nasze zdjęcia były z zamazanymi twarzami. Chciałam być anonimowa. Później doszłam do wniosku, że jednak się pokażemy 🙂 A dzisiaj zebrało mi się na wspomnienia i cofnę się niecałe 2 lata wstecz. Także kto jest ciekawy zapraszam na moje wspomnienia związane z pierwszymi dniami macierzyństwa.
Krzysiu urodził się 27 grudnia 2012 roku o godzinie 13:00 ważył 3,660 kg i mierzył 56 cm.

 

To pierwsze zdjęcie, które mu zrobiłam o 14:40 – jeszcze taki opuchnięty. Wcześniej zaraz po porodzie dostałam go na chwilkę do przytulenia jeszcze na porodówce. Później został przeniesiony do innej sali, gdzie go zbadano. Wtedy mój Mąż mu robił zdjęcia, na których Krzysiu cały czas płacze, co jest oczywiście normalne 😉 Natomiast zdjęcie poniżej jest jeszcze z tego samego dnia z godz. 18. Mój Bąbelek już mniej spuchnięty smacznie sobie spał 🙂
W szpitalu spędziłam z Krzysiem po porodzie ponad tydzień czasu w związku z zakażeniem jakimiś bakteriami z wód płodowych. Musiał przez to dostawać antybiotyk. Zdjęć przez ten czas porobiłam mu chyba z tysiąc! I co z tego, że ktoś oglądając je powiedziałby, że jest po 5 takich samych. Dla mnie każde jest inne – na każdym miał inną minkę. Choć szpitalne ciuszki już wysłużone i może na sesje zdjęciowe nie są wymarzone, ale mój synuś wymarzony, więc fotki musiały być!
Krzysiu bardzo często miał otwarte oczka, czego zazdrościły mi trochę inne mamusie, bo ich dzieciątka ciągle spały, a jeśli nawet się obudziły to leżały z zamkniętymi oczami. Taki mój mały Bystrzak 🙂
A to? Co to ma być, co to za paluszek? 😉 I te białe kropeczki na nosku. Na początku nie wiedziałam co to jest, ale dopytałam i to prosaki. To normalne, znikają same po jakimś czasie.
I tu już w dzień wyjścia ze szpitala. Po rozmiarze smoczka widać jaki był maleńki – smok na pół twarzy 😉
Wiecie co Wam powiem, że będąc w szpitalu mój synuś pobrudził/przesikał chyba najwięcej rożków i pościelek ze wszystkich dzieci! I nawet nie dlatego, że byliśmy tam dłużej niż przeciętna mama z dzieckiem. Po prostu nikt mi nie wytłumaczył jak się przebiera dziecko. Koleżanka z łóżka obok mi raz pokazała i to tyle. Nie pytałam też nikogo, bo skoro mi raz pokazała i jakoś mi to szło to się nie martwiłam. Czasami po 2 razy dziennie musiałam chodzić do dyżurki po świeże ubranka i pościelki, bo np. podczas przebierania Krzysiu zrobił psikusa i zrobił kupę czy siuku. Któregoś razu biorąc go na rączki wyczułam, że znów jest cały mokry z tyłu – ubranka, pościele przemoczone. Zastanawiałam się czy to możliwe żeby się spocił! Cóż może była to głupia myśl, ale pierwszy raz miałam do czynienia z takim maleństwem, mało wiedziałam. Na oddziale jako pielęgniarka od noworodków pracuję moja ciocia. Akurat miała dyżur. Poszłam do Niej po suche ubranka i mówię, że już któryś raz jest taki mokry z tyłu. Ciocia powiedziała mi, że On się przesikał. Ale jak? Z tyłu na plecach? Okazało się, że nie wystarczy umieć dobrze zapiąć pampersa. U chłopców trzeba pilnować, żeby przed zapięciem siusiaczek był skierowany w dół. W innym przypadku podczas sikania i ciśnienia niestety wszystko wypływa poza pampersa. Ot cała filozofia! Od tego czasu problemu nie było! Niby taki banał, a skąd ja miałam to wiedzieć?
I już w domu. Zdjęcie nie jest najpiękniejsze. Bo i Krzysiu nie wyglądał zbyt dobrze. A przynajmniej Jego buźka. Kilka dni po powrocie do domu wyszło mu parę takich ropnych krostek. Później doszły kolejne aż cała buźka była wysypana. Po konsultacji z lekarzem okazało się, że to trądzik noworodkowy. Na szczęście był tylko na buzi, trochę na szyi i najważniejsze, że to go nie bolało, nie swędziało. Na tym zdjęciu to już właściwie mu schodziło i było tego mało. Taki trądzik u Krzysia utrzymywał się ok. 2 miesięcy i poza tym, że wyglądał nieestetycznie to nie wiązał się z żadnymi dodatkowymi dolegliwościami.
A tu mój 2 miesięczny Bobasek w foteliku samochodowym 🙂
I u babci w łóżeczku turystycznym. Zabawa rączkami to świetna sprawa! A babcia myślała, że On się modli 🙂
I mój 3 miesięczny siłacz i śmieszek 🙂

4 miesiące…

wspomnienia

Czas szybko zleciał, teraz to tylko wspomnienia i zdjęcia pozostają … Mały rósł jak na drożdżach, szybko się rozwijał. Teraz to mój mały pyskolek i gaduła.

Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam? 😉

Pozdrawiam